sobota, 9 lutego 2013
[FF Hetalia] Kłamstwo. Part 1/3
Tak więc ze względu ma mój nico wisielczy nastrój postanowiłam wreszcie spisać, coś co zawsze chciałam. Fick będzie w 3 częściach.
Odpowiedz sam sobie, jak długo możesz żyć w niewiedzy? Jak długo otaczające Cię kłamstwo będzie w stanie chronić Cię przed złem? I co zrobisz, kiedy wszystko w co wierzyłeś zawali się niczym domek z kart? Co kiedy zdasz sobie sprawę z tego, że całe twoje życie jest kłamstwem?
- Ian!
Roztrzęsiona rudowłosa szybkim krokiem przemierzała korytarz, a każde stuknięcie jej niewielkich obcasów jakie miała przy butach echem niosło się po pomieszczeniu. W jej wiecznie rozradowanych oczach nie było już blasku, nie było tych radosnych iskierek które wywoływały uśmiech na twarzy każdej osoby z którą rozmawiała. Służba schodziła jej z drogi widząc, jak zazwyczaj łagodna twarz ich pani, gości nieładny grymas. Nikt nie chciał jej w takim stanie wchodzić w paradę, to było by co najmniej nierozsądne! Dobrze wiedzieli, że mimo swojej budowy była silna, a nie raz nie dwa widzieli jak trenowała przed domostwem z strażnikami. Nigdy nie liczyła na fory z ich strony, a oni spełniali jej życzenie i mimo tego potrafiła w pojedynkę pokonać nawet trzech mężów!
- Ian!!
Zawołała swojego starszego brata głośniej dochodząc do drzwi za którymi spodziewała się go znaleźć. Nie czekała na przyzwolenie nie zapukała. Przecież i tak dobrze wiedziała, że nie robił nic ważnego. Nic poza przygotowaniem się do kolejnej potyczki, albo zmianą opatrunków. Poza tym, to był bardziej jej dom niż jego prawda? Przynajmniej zawsze tak mówił, a ona żyła wedle jego słów. Popchnęła ciężkie drzwi swoim barkiem otwierając je i szybkim krokiem wchodząc do izby. Drzwi za sobą zamknęła nie chciała by ktokolwiek słyszał, co miała mu do powiedzenia. Czerwonowłosy podniósł na nią swoją twarz, jakie wielkie było jego zdziwienie widząc w jej zielonych oczach wściekłość. Kobieta nic więcej nie mówiąc podeszła do starszego od siebie Szkocji i bez ostrzeżenia uderzyła go z otwartej dłoni w policzek. Miejsce po uderzeniu stopniowo robiło się coraz bardziej czerwone i mało tego zaczynało powoli nieprzyjemnie piec. Dłuższe pasma włosów niczym intruzi wtargnęli na jego pole widzenia. Cholera... dobrze ją wyszkolił skoro potrafiła zadać tak silny cios. A może to wściekłość dodała jej sił? Zdezorientowany góral odwrócił głowę ponownie na swoją młodszą siostrę pocierając dłonią oznaczone czerwienią lico. Przy takim uderzeniu, trudno było by jego twarz pozostała na jednym miejscu!
- Lisa? Co się st-... - nie dokończył zdania ponieważ przerwała mu Ulster w międzyczasie dłonią zaczesując włosy do tyłu, które podczas uderzenia opadły jej na oczy.
- Co się stało? Ty masz czelność jeszcze pytać mnie, co się stało?! - wykrzyknęła do niego dając jeden krok w tył. Dolna warga niebezpiecznie jej drgała. - Ja wszystko wiem. Wiem. Dowiedziałam się...
- O czym wiesz, mówże jaśniej kobieto! A nie wpadasz tu jak burza i policzkujesz Bogu ducha winnego człowieka!
Lisa zaśmiała się gorzko pod nosem, kręcąc z niedowierzaniem głową przy czym wprawiła w ruch swoje miedziano-rude włosy. Był aż tak podły, że jeszcze udawał przed nią, że nic się nie stało? Co za tupet! A może to ona po tym, co się dowiedziała wolała swoje uczucie do niego zmienić w nienawiść? Jak cienka granica jest między miłością a nienawiścią.... I oni właśnie mieli ją przekroczyć. Wszystko z pewnością było by dalej takie samo, gdyby nie fakt iż jakiś młody goniec wygadał się przed Lisą. Chyba nikt nie poinformował go o tym, że są pewne aspekty które przed dziewczyną należy trzymać w tajemnicy! Tak więc owy goniec, wjeżdżając na dziedziniec powiedział rudowłosej, która właśnie z koszem pełnym jabłek szła w stronę spiżarni, że ma wieści dla pana MacKirklanda odnośnie pozycji Irlandzkich w okolicach Ultańskiej prowincji. I to jakie wieści! W pierwszym momencie Lisa myślała, że chodzi o pomoc jaką Ian dawał ludziom Seana w tajemnicy przed Arthurem. Przecież obiecał jej, że będzie im obojgu pomagać? Tak? To, co usłyszała od gońca załamało ją. Szkockie oddziały szykowały się do kolejnego ataku na Irlandczyków. Puściła kosz z owocami i udała się do domostwa by rozmówić się z winowajcą całego zamieszania. Po drodze jeszcze starała się sobie wmówić, że przecież to niemożliwe. Dlaczego Szkocja miałby zachować się względem jej w taki sposób!
- O czym mówię? Może wyjaśnisz mi, dlaczego twoi ludzie szykują się do ataku na Irlandczyków? Co? Przecież mówiłeś, że pomagasz Seanowi stanąć na nogi! Mówiłeś, że jesteś po naszej stronie!
Szkocja zamilkł. Mimo, że i tak jego skóra była jasna widać było, że na słowa siostry zbladł. Choć... nie była już tak na dobre jego siostrą. Od pewnego czasu żyli ze sobą, bardzo blisko. Stanowczo za blisko. Alba ściągnął brwi podnosząc wzrok na Lisę. Tyle myśli przebiegało mu przed głowę, jak miał się jej wytłumaczyć? JAK? Ona nigdy nie miała się dowiedzieć o tym, jak wygląda sytuacja na wyspie Irlandii. Że zawiązał niepisany sojusz z Arthurem, byle by tylko trzymał się z dala od niej. Myśl MacKirkland, myśl... Jak goniec mógł się wygadać? God! Zawsze wszystkiego musi dopilnować sam!
- Jestem po waszej stronie. Nie wiesz jak wygląda sytuacja. Arthur jest zbyt silny...
- Po naszej?! Kogo ty chcesz oszukać? - uniosła swoje oczy w górę przewracając nimi teatralnie - Masz rację. Nie wiem jak wygląda sytuacja. Ale twój goniec powiedział mi wystarczająco dużo... Walczysz z Anglikami przeciw mojemu bratu. Naszemu bratu Ian!
- Zrozum kobieto, że nie miałem wyjścia - krzyknął do niej wstając ze stołu o który opierał się półdupkiem. Przetarł dłonią twarz. - Arthur, zajął całą Irlandię. Ja mam kontrolę tylko nad niewielkim skrawkiem wyspy. Jestem tutaj ze strachu o Ciebie, nie mogę pozwolić na to, żebyś znalazła się w rękach Arthura.
- Strachu o mnie? A co z Seanem!?
- Nie obchodzi mnie on! - zmarszczył brwi znów podnosząc głos na nią, lecz widząc jak cofnęła się w tył jego twarz nieco złagodniała. Ale kto by nie wystraszył się rosłego Szkota podnoszącego głos? - Zrobiłem wszystko, żebyś nigdy nie dowiedziała się, jak wygląda sytuacja z Seanem. Nie dostałem od niego żadnego listu, on się ukrywa i ani ja, ani Arthur nie wie gdzie.
Kłamał. Tak pięknie kłamał. Nawet teraz musiał ją okłamać! Przecież Sean przyjechał kiedyś pod dom, ten tutaj prosząc o spotkanie z najbliższą mu siostrą. Ale wywiązała się między nimi bójka, odprawił go mówiąc mu, że Lisa jest bezpieczna i ma lepiej zająć się swoimi sprawami. Wiedział, że gdyby ta dwójka się spotkała to byłby koniec jego względnie spokojnego życia jakie dzielił z młodszą od siebie Ulster. Uczucie Iana względem Rudowłosej nakazywało mu kłamać, nakazywał utkać wokół niej świat, w którym ona będzie mogła spokojnie żyć. Kochał wracać tu do tej posiadłości, pozwalać by opatrywała jego rany, a z wdzięczności, kochać się z nią i tylko księżyc był świadkiem ich fizycznej miłości. Choć wokół trwała wojna. On też nie wiedział całej prawdy... Parę razy kiedy go nie było, ona wsiadała na konia i razem z nielicznymi Ultańskimi rebeliantami walczyła przeciw Anglikom. Ale nie chciała wierzyć w to co mówili ludzie, że Irlandia tonie w morzu krwi. Chciała wierzyć, że była to wina tylko i wyłącznie Anglii. Słuchając jego słów Lisa przetarła szklące się oczy, wszystko byle się nie rozpłakać przed nim. Nie teraz...
- Myślałam, że mnie kochasz. Po co to wszystko?
- Musiałem Cię chronić. Myślisz, że Arthur byłby dla Ciebie łaskaw gdyby dorwał Cię w swoje ręce "Nieczystego naczynia grzechu, które sprowadza zgubę na mężczyzn", jak zwykł nazywać kobiety? Tam gdzie jest Sean nie czeka Cię niczego poza śmiercią! God, Lisa zrozum!
Skończył swój wywód podchodząc do niej i gładząc ją po ramionach. Ufała mu już tyle lat, zawsze dawała się nabrać na jego słowa. Ale nie kłamał mówiąc, co do niej czuje. Nie kłamał mówiąc o obawach związanych z koszmarem Lisy w rękach Anglików. Była przecież kobietą. KOBIETĄ. Może i wprawioną w boju, ale jednak kobietą. Wzbierała w nim wściekłość na myśl, że jakiś anglik lub ktokolwiek mógł ją posiąść! Szepnął jej imię, chcąc ją do siebie przytulić, może to by ją jakoś ugłaskało. Ona jednak odtrąciła jego ramiona i dała krok w tył. Podniosła na niego swoje zbolałe spojrzenie. Myśl o tym, że oddała mu siebie, a w zamian dostała kłamstwo napawało ją obrzydzeniem. Do siebie, do niego. Parę łez już zdarzyło jej popłynąć po policzku.
- Przynajmniej byłabym razem z bratem.- milczała chwilę- Wolę umierać przy Seanie, niż żyć dalej z tobą w kłamstwie.
Ian spojrzał na nią nie wierząc w to, co mówi. To on poświęcił się dla niej, starał się żeby ją chronić a ona... i tak wolała bliźniaka od niego? Jeszcze chciał coś powiedzieć, ale Lisa wybiegła z izby. Wyszedł za nią wołając ją po imieniu, tylko jej rude włosy mignęły mu na końcu korytarza. Musi ochłonąć, tak przynajmniej myślał, przecież była mądrą kobietą. Nie miał czasu jej teraz gonić, istotnie musiał przygotować się do wymarszu.
Tymczasem ona z sercem rozdartym na pół pobiegła do zagrody. Jeśli komuś dotąd ufała tak samo mocno jak Ianowi to był jej koń. Zręcznie przeszła pomiędzy dwoma belkami ruszając w stronę spokojnie pasącej się spokojnie swojej klaczy. Koń podniósł łeb słysząc szloch właścicielki i przebiegła niewielką odległość dzielącą ją od Lisy. Swoim silnym łbem objęła ją i przycisnęła do siebie, tego też chciała dziewczyna. Gdyby tylko zwierze umiało by mówić, pocieszyło by ją z pewnością jakimś dobrym słowem! Pierwszy raz od wielu lat Lisa czuła się tutaj tak obco... Wreszcie uświadomiła sobie, że zawsze była tu sama, że paręnaście lat temu popełniła największy błąd w swoim życiu. Ale... czy zakochanie i chęć spokojnego życia nie usprawiedliwiały jej zachowania? Nie chciała przecież wiele! Chciała tylko być u boku mężczyzny którego kochała, któremu jeszcze do dziś bezgranicznie wierzyła! Nie chciała od życia przecież zbyt wiele. Łzy z policzków spływały na sierść zwierzęcia, które cichym rżeniem starało się ją uspokoić.
- Musimy stąd odejść Macha. Odejść i znaleźć Seana.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz